Była to regularna bitwa między oddziałem Armii Czerwonej, a zjednoczonymi oddziałami leśnymi. Przewagę, i to zdecydowaną, uzyskali partyzanci lepiej znający teren i lepiej przygotowani do zbrojnego starcia. Siły obu stron zdaje się były wyrównane, po stronie polskiej walczyło około 170 żołnierzy. Rosjan brano w kleszcze, tak, aby nie mogli wycofać się za San.
3 maja 1945 roku w Ożannie na prawym brzegu Sanu niedaleko Leżajska odbyła się koncentracja oddziałów leśnych. Była msza polowa, którą odprawił kapelan partyzantów ojciec Bartłomiej Głowacki. Przemawiał do zgromadzonych oddziałów i dezerterów, którzy przystali do „leśnych”. Stwierdził, że są oni zalążkiem prawdziwego polskiego wojska, które będzie bronić niepodległości Ojczyzny przed komunistami. Przed frontem pododdziałów wystąpił oficer polityczny inspektoratu Narodowej Organizacji Wojskowej „Tatar” (Tadeusz Kaczurba). Żołnierze i partyzanci złożyli przysięgę na wierność niepodległej Polski. Odbyła się defilada i wspólny obiad. Uroczystościom przyglądała się licznie zgromadzona ludność z okolicznych wsi oraz goście z Jarosławia, Przemyśla, Lubaczowa i Leżajska. W uroczystościach wzięli udział dezerterzy z wojska.
Przed bitwą
Z Laszek koło Lubaczowa 23 kwietnia 1945 r. zdezerterowała szkoła podchorążych 2. Samodzielnego Batalionu Operacyjnego Wojsk Wewnętrznych. Natomiast 3. Samodzielny Batalion Operacyjny Wojsk Wewnętrznych zdezerterował 2 maja. Dezerterzy w dużej części trafili do antykomunistycznej partyzantki na Zasaniu. Część żołnierzy umieszczono w oddziale u „Radwana”, duża liczba znalazła się u „Wołyniaka”. Za dezerterami z Lubaczowa w pościg ruszył batalion 11. pułku pogranicznego sowieckiego NKWD. Sowieci dowiedzieli się, że dezerterzy znajdują się w rejonie Kuryłówki. Na rekonesans wysłali wozy pancerne. 5 maja dwa wozy pojawiły się w Kuryłówce. Gdy zaatakowały patrole leśnych partyzantów, oni i dezerterzy odpowiedzieli ogniem. Trzeba dodać, że dezerterzy byli dobrze wyekwipowani; mieli rusznice przeciwpancerne, karabiny maszynowe, służbę sanitarną wyposażoną w odpowiednie środki lecznicze i opatrunkowe. Żołnierze pod dowództwem „Tady” z Laszek oraz patrole „Radwana”, „Majki” i „Lisa” ostrzelały zwiad NKWD. Na samym początku starcia Sowietów z patrolami, zginęło dwóch ludzi, wśród nich por. „Fredek”, „Lis” (Tadeusz Pudełko). Tankietki sowieckie ostrzeliwując się odjechały w stronę promu na Sanie i przeprawiły się na drugi brzeg rzeki. Tymczasem wywiad NOW doniósł, że kompania NKWD z Biłgoraja planuje pacyfikację terenu Kuryłówki. Do Tarnawca przybył sztab komendy oddziałów leśnych z „Ojcem Janem” (Franciszek Przysiężniak) na czele. Byli również obecni z komendy inspektoratu NOW „Śląski” (Ludwik Więcław) i „Tatar” (Tadeusz Kaczurba). Wszyscy zebrali się w domu Rakszawskiego. W naradzie uczestniczyli dowódcy oddziałów, najliczniejszego – „Wołyniak” (Józef Zadzierski), „Radwan” (Bronisław Gliniak), „Majka” (Stanisław Pelczar), „Lis” (Franciszek Kazub) i prawa ręka „Wołyniaka” – „Tada”.
Walka
Określono plan działania na dzień następny. Ustalono warty, patrole, pasy działania poszczególnych oddziałów. Spodziewano się ataku Rosjan. Co prawda „Ojciec Jan” był przeciwny podjęciu walki z czerwonoarmistami, ale „Tatar” parł do starcia. Stanęło na tym, że będzie walka. Ostatecznie rozkaz do działań zaczepnych wydał „Ojciec Jan”. W niedzielę 6 maja 1945 roku wczesnym rankiem około godziny 5.30 Rosjanie zaatakowali. Pierwsze uderzenie przyjął na siebie „Radwan”, a zaraz z pomocą pospieszył mu ze swoimi ludźmi „Wołyniak”. Bolesław Czyż, uczestnik tej walki tak ją opisywał: Rano około szóstej od strony wsi Kulno do Kuryłówki zaczął nadchodzić oddział wojska Armii Czerwonej i dowódca oddziału ps. Radwan ze swym oddziałem liczącym do 40 ludzi uderzył na zbliżające się wojsko Armii Czerwonej, na skutek czego wywiązała się walka, która trwała do dwóch godzin czasu, pomiędzy wojskiem Armii Czerwonej, a oddziałem „Radwana” i „Wołyniaka”, który podążył „Radwanowi” na pomoc po godzinnej walce. W czasie walki z oddziału wojskowego Armii Czerwonej zostało zabitych ponad dwudziestu żołnierzy (…). Jednostki oddziału Armii Czerwonej wycofały się do lasu, do wsi Kulno. Zaś „Wołyniak” i „Radwan” przybyli do wsi Kuryłówka, gdzie zatrzymali się z oddziałami na śniadanie (…).
Tak przedstawiał przebieg pierwszej fazy walki jej uczestnik Kazimierz Stocki „Jacek”: Pod wieczór do Kuryłówki został ściągnięty oddział „Radwana”, który dostał od sztabu polecenie ubezpieczyć Kuryłówkę przez całą noc do godziny 6 rano. Potem ubezpieczenie miało być ściągnięte. Przed godziną 6 rano od „Majki” wyjechało z Tarnawca 5 ludzi furmankami w stronę spalonej wsi Kulno i po zbliżeniu się do wsi zostali ostrzelani przez oddział rosyjski, który szykiem bojowym posuwał się w stronę Kuryłówki. Na odgłos tych strzałów „Radwan” zebrał swój oddział i zaczął się wycofywać, gdyż nie miał wyraźnego rozkazu rozpoczęcia walki (…). „Ojciec Jan” wydał „Radwanowi” rozkaz urządzenia zasadzki wzdłuż wzniesienia przy szosie w okolicy szkoły i budynku gminy. W razie nadejścia Sowietów rozpocząć walkę, jako swoje miejsce postoju podał cmentarz koło kościoła i tam się wycofał (…). Po chwili rozpoczęła się walka i przywieziono na plebanię pierwszego rannego. Był nim Stanisław Pajtler z patrolu „Majki” (…) Na odgłos walki do Kuryłówki przybiegł oddział „Majki”, który stał w Tarnawcu i od „Ojca Jana” otrzymał rozkaz dołączyć do oddziału „Radwana”. (…) „Ojciec Jan” wyznaczył mi funkcję gońca z zadaniem utrzymania łączności między nim a oddziałami związanymi walką (…) Po chwili wróciłem do „Ojca Jana” z meldunkiem od „Radwana”, że jeśli walka będzie taka gwałtowna jak dotychczas, to wkrótce braknie amunicji do broni ruskiej, którą posiadały oddziały „Radwana” i „Majki” oraz wiadomość, że po stronie rosyjskiej jest kilku zabitych, nie ma strat po stronie naszych oddziałów. Wtedy „Ojciec Jan” polecił komendantowi placówki Kuryłówka „Maćkowi” wydać kilka tysięcy sztuk amunicji do RPD i automatów z magazynu placówki… (…). Po odpędzeniu żołnierzy ruskich atakujących wzdłuż szosy – przy czym 5 z nich zostało zabitych a reszta uciekła do Starego Miasta na drugą stronę Sanu – nastąpiła przerwa w walce. Oddziały zaczęły z powrotem ściągać do Kuryłówki. Wtedy dowiedziałem się, że po stronie sowieckiej jest dużo zabitych (…) Po stronie naszych oddziałów było 5 rannych.
Spokój trwał parę godzin, w punkcie sanitarnym na plebanii opatrywano rannych, uzupełniano także amunicję. Dowódcy zdawali sobie sprawę, że do powtórnego starcia musi dojść.
Drugi bój
Bolesław Czyż przedstawiał przebieg drugiej fazy walki: Następnie o godzinie 11-ej poczęło nadchodzić wojsko Armii Czerwonej do wsi Kuryłówka od strony lasu i wsi Brzyska Wola (…). Oddziały „Wołyniaka”, „Majki” i „Radwana” napadły powtórnie na wojsko Armii Czerwonej i wywiązała się walka, która trwała do jednej godziny czasu. (…). Po wycofaniu się żołnierzy Armii Czerwonej do lasu (…) oddziały „Wołyniaka”, „Majki” i „Radwana” udały się w stronę Ożanny. W czasie drugiej walki zostało zabitych około piętnastu żołnierzy Armii Czerwonej (…). K. Stocki relacjonował: W czasie przerwy wysłano furmankę po doktora do Leżajska a rannych przeniesiono na plebanię do Kuryłówki. Żołnierze z oddziałów rozeszli się po domach, by się pożywić. Była już godzina mniej więcej 13,30. Ja wraz z „Ojcem Janem”, „Tatarem”, „Radwanem”, „Wołyniakiem” i „Śląskim”, który w tej chwili zjawił się, udaliśmy się również na śniadanie do bratowej młynarza Maksyma Ciska. Przed ukończeniem śniadania przybiegli ludzie z wioski, którzy powiadomili nas, że Sowieci są już koło budynku gminy. Wtedy powstał chwilowy chaos, lecz po krótkim czasie oddziały leśne znów rozpoczęły walkę z Sowietami (…).
Koniec starcia
Walka dogorywała, sanitariuszki opatrywały rannych na plebanii w Tarnawcu. Na rękach Wandy Bojarskiej wtedy już Krzysztanowiczowej, młodej sanitariuszki „Wołyniaka”, umarł jeden z rannych, „Tadzio”. W oddziale „Wołyniaka” było dwóch zabitych, wspomniany Pudełko „Lis” i jeden z dezerterów, którzy ledwie przybyli do Kuryłówki. Było też trzech rannych: „Kula” (Aleksander Pityński), „Śmiga” (NN), „Hanys” (Józef Krzysztanowicz). Wszystkich rannych załadowano na wozy i zgodnie z sugestią „Radwana” wywieziono do Jarosławia, gdzie w szpitalu mieli otrzymać opiekę lekarską. W bitwie zginęło siedmiu żołnierzy oddziałów leśnych, w tym czterech z oddziału „Radwana” i „Majki”. Straty Rosjan były daleko wyższe, uczestnicy zmagań mówią różnie wymieniając m.in. liczby 18, 30, 40, 58, 60, 70, 72 poległych Rosjan. Komendant milicji w Kuryłówce Jan Parobek twierdził, że w czasie walki zostało zabitych około 60 żołnierzy sowieckich i jedna kobieta sowiecka. Wydaje się, że bliższa prawdy jest notatka urzędowa szefa PUBP w Łańcucie ze stycznia 1949 roku Czesława Gwoździa, który stwierdza, że pod Kuryłówką zostało zabitych 70 żołnierzy Armii Czerwonej. Zabitym zabrano, o ile mieli, dokumenty, które potem ukryto w Maleniskach w pobliżu siedziby komendy oddziałów leśnych mieszczącej się w domu Andrzeja Marciniaka. W 1948 roku w domu Marciniaka UB przeprowadził rewizję i w miejscu przez niego wskazanym odnaleziono dwulitrowy słój, z dokumentami żołnierzy sowieckich, którzy padli w Kuryłówce. Samych tylko legitymacji było dwadzieścia, a do tego były jeszcze różnego rodzaju papierowe zaświadczenia, które mieli inni żołnierze. W różnego rodzaju publikacjach historyków korzystających z dokumentów UB i sądu wojskowego, najczęściej powtarza się liczba 70 zabitych Rosjan. Jak stwierdził wspomniany K. Stocki Zabitych sowieckich żołnierzy pogrzebano w Kuryłówce na miejscu śmierci, pochówkiem zajął się sołtys wsi Jan Rauza.,
Po walce
Gdy oddział „Wołyniaka” i wspomagające go grupy rozbiły nacierających żołnierzy sowieckich, do Kuryłówki przyniesiono wieść, że od strony Biłgoraja zbliżają się z odsieczą na samochodach i czołgach wojska sowieckie. „Ojciec Jan” dał rozkaz do odwrotu. Grupa „Majki” wycofała się za San w rejon Przychojca, oddział „Radwana” w rejon Jarosławia. „Wołyniak” natomiast na rozkaz „Tatara” zabrawszy tabor z Ożanny przekroczył San w rejonie Rzuchowa i zaległ w lasach koło Grodziska Dolnego. Ludność cywilna Kuryłówki w części zbiegła ze wsi i przedostawszy się promem na drugi brzeg Sanu, oczekiwała w Starym Mieście i Leżajsku na rozwój wydarzeń. Ludność Starego Miasta i Podolszyn wykazała się solidarnością i przyjmowała na nocleg i utrzymanie mieszkańców Kuryłówki, w tym również tych, którzy walczyli z Rosjanami. 8 maja 1945 roku oddziały sowieckie spacyfikowały Kuryłówkę. W raporcie sytuacyjnym komendy powiatowej MO w Łańcucie napisano: Dnia 8 maja 1945 r. sowiecka grupa ekspedycyjno-karna w trakcie akcji wyłapywania bandytów byłej AK we wsi Kuryłówka za Sanem spaliła tę wieś. Straty w gospodarstwach i zabudowaniach mieszkalnych dotychczas nieznane. Są straty w ludziach. Natomiast raport szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Rzeszowie mówi o spaleniu 200 zabudowań mieszkalnych i gospodarczych i śmierci 12 osób narodowości polskiej.