Wywiad ze starszym ogniomistrzem Krzysztofem Bednarczykiem z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Stalowej Woli, który został wybrany Super Strażakiem Roku 2018.
– Jest pan zawodowym strażakiem od 1995 roku, czyli przez prawie całe swoje dorosłe życie. Spełnia się pan w tej pracy, czego dowodem jest chociażby tytuł Super Strażaka roku. Brzmi to jak życiowe powołanie, sama nasuwa się wersja ze spełnieniem chłopięcych marzeń. Chciał pan być strażakiem już jako chłopak, miał pan takie marzenie?
– Nie, początkowo miałem inne plany, ale rzeczywiście może to tak wyglądać, bo praca w straży była moją pierwszą w życiu. Rozpocząłem swoją zawodową strażacką karierę mając zaledwie 21 lat, ale był to w dużej mierze przypadek. W swoich rodzinnych Stanach należałem oczywiście do OSP, ale nie myślałem o tym w kategoriach zawodowych. Kończyłem szkołę o kierunku samochodowym i myślałem o tym, żeby zostać zawodowym kierowcą i jeździć autobusami.
– Co się zatem stało, jaki przypadek przekonał pana do potraktowania pożarnictwa jako zawodu?
– Na jednym z naszych zebrań w OSP odbyło się spotkanie z komendantem powiatowym. Powiedział, że właśnie szukają młodych ludzi do pracy i pytał, czy ktoś z nas nie chciałby przyjść do na etat do komendy w Stalowej Woli. Pomyślałem, że warto spróbować i jestem tu do dziś.
– Dziś jest pan starszym ogniomistrzem i z tego co wiem ma pan w stalowowolskiej komendzie specjalny zakres obowiązków.
– Jestem starszym operatorem sprzętu specjalistycznego, co oznacza, że podczas swojej zmiany mam pod opieką zarówno samochody przypisane w danym dniu do służby, jak i dyżurujących na tej zmianie kierowców. Na swojej zmianie jestem tzw. garażomistrzem, czyli osobą odpowiedzialną za to, żeby sprzęt działał sprawnie. Dokonuję drobnych, bieżących napraw i konserwacji. Identyfikuję też wszelkie poważniejsze potrzeby serwisowe, które są później załatwiane przez specjalistyczne serwisy. To jest wyspecjalizowany sprzęt, skomplikowany i drogi.
– Bierze pan też udział w akcjach bojowych?
– Oczywiście, że tak. Nie ma czegoś takiego, że strażak jest przypisany wyłącznie do pracy w garażu. Naprawy sprzętu wykonuje się w czasie wolnym od alarmów. Kiedy jest alarm mam tylko minutę, żeby w ubraniu bojowym znaleźć się we właściwym wozie. Każdy z nas ma przypisany konkretny samochód na dany dzień. Dzisiaj jestem np. w załodze tzw. drabiny, czyli samochodu z wysięgnikiem. Jakby teraz zapaliła się czwórka na tej tablicy świetlnej nad drzwiami, to musiałbym przerwać naszą rozmowę i pobiec na akcję…
Cały wywiad przeczytasz w aktualnym wydaniu SZTAFETY – NR 23 (7.06.2018)