W mieście rowerów i emigrantów dojdzie wkrótce do dwóch spektakularnych wydarzeń. Sądząc po zapowiadanej oprawie pierwszego z nich, będzie to wydarzenie wręcz epokowe. Za poprzedniej ekipy fabryki z mniejszą pompą otwierali. Strach pomyśleć, co będzie, gdy nad San przywiozą prezenty w kolorze pomarańczowym.
W tym roku stalowowolanie popisali się dwiema udanymi akcjami. W pierwszej wyklikali – och, jakież brzydkie słowo! – w komputerach drzewko solarne. Kampania piwowarska dała 100 tys. zł i cieszy się, że jej logo, które kiedyś raziło oczy wchodzących na Wawel, teraz będzie popularniejsze w Stalowej Woli. Piwa pod drzewkiem się nie napijesz, ale smartfona już będziesz mógł nakarmić. I może wreszcie gdzieś, czyli w cieniu drzewa, w tym mieście WiFi będzie działać na poziomie wszystkich innych miast. Z drzewka najbardziej się cieszy prezydent. Wniosek taki wyciągam z programu imprezy, która się szykuje na okoliczność pionierskiego rozświetlenia konstrukcji z solarami. Prezydent stawia. Może na pokaz fajerwerków przyjdzie więcej ludzi, niż na darmowe kaszanki z grilla. I coś po takiej gościnie zostanie.
Drugim efektem mobilizacji mieszkańców miasta nad dolnym Sanem będą stojaki rowerowe w kolorze dojrzałej pomarańczy. Te z kolei ufundowała fundacja związana z handlem internetowym. By je dostać, trzeba było wykręcić, czyli przejechać na rowerach odpowiednią ilość kilometrów. I pojechali stalowiacy po stojaki. Miasto załapało się do pierwszej dwudziestki i stojaki będzie miało. Na dzień przed zakończeniem akcji, radny Durek wezwał mieszkańców do ratowania dobrej pozycji na liście rankingowej. To już była musztarda po obiedzie i apelu posłuchało kilkanaście osób. Radny jednak jakiś lans sobie załatwił i za dwa lata przy stojakach będzie mógł sobie wyborcze zdjęcie pstryknąć. Gdyby tak do nowej pracy na dobrą zmianę rowerem dojeżdżał, Stalowa Wola miałaby jeszcze wyższe miejsce, ale dobre i to.
Stojaków w mieście brakuje. To, co zazwyczaj stoi pod sklepami, zostało najczęściej zrobione z kradzionego w hucie drutu i ze stojakiem nie ma nic wspólnego. W kilku miastach porównywalnych do Stalowej Woli widziałem prawdziwe stojaki. Są bezpieczne dla rowerów i estetyczne dla oka. Powinny być wizytówką „miasta rowerów” od dawna. Nie ma ich pod magistratem, pod starostwem, stadionem i domem kultury. Nawet nie ma takiego przy prezydenckiej ławkce miłości. Dlatego, że rowerzyści tam nie jeżdżą, czy dlatego że miasto ma węża w kieszeni? Na szczęście i na tego węża stalowowolanie znaleźli sposób.
Eugeniusz Przechera
One Comment
Ania
Dobre, dobre, więcej takich tekstów:)