Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt „zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu”. Do przestrzegania tych przepisów nie skłaniają się władze gminy Kuryłówka, które problem dokarmiania kotów przez jedną z mieszkanek Leżajska bagatelizują, a niekiedy sprawiają wrażenie jakby problem chciały „zamieść pod dywan”.
– Na terenie jednej z firm znajdujących się na obszarze administracyjnym Gminy Kuryłówka, funkcjonuje siedlisko kotów wolno żyjących, które od dłuższego czasu na własną rękę dokarmiam. Przepisy ustawy, nakładają na wszystkich, a w szczególności na gminy obowiązek opieki nad zwierzętami – mówi z żalem dokarmiająca od jesieni koty mieszkanka Leżajska. Rzeczywiście na gruncie lokalnym przepisy te reguluje przyjęta przez radę gminy Kuryłówka uchwała z dnia 15 lutego 2017 r., do której załącznik stanowi „Program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności na terenie gminy Kuryłówka”. – W związku z powyższym – kontynuuje w piśmie skierowanym do wójta gminy Kuryłówka mieszkanka Leżajska – i z uwagi na pogarszające się warunki atmosferyczne oraz ryzyko pojawienia się kolejnych miotów, proszę o pomoc w odłowieniu kotów do schroniska, gdzie będą mogły również poddane zostać sterylizacji, bądź pomoc w zapewnieniu im schronienia w postaci budki dla kotów wolno żyjących, które z powodzeniem funkcjonują na terenie innych gmin i opiece nad nimi.
Tymczasem wójt gminy Kuryłówka próbował zbadać sytuację i wyciągnął następujący wniosek – Właściciel zapewnił, że na terenie jego firmy nie występuje żadne siedlisko kotów wolno żyjących, a przebywające sporadycznie zwierzęta mogą być własnością sąsiadów.
Z tego wyłania się jednak sprzeczność, bo w piśmie do karmiącej koty wójt zauważa ich obecność na wymienionym terenie – Na podstawie oględzin stwierdzono obecność pozostałości żywności i odpadów świadczących o dokarmianiu kotów lub innych zwierząt na danym terenie – czytamy w późniejszej odpowiedzi wójta gminy Kuryłówka.
Włodarz gminy także nie chce zgodzić się na obecne miejsce dokarmiania zwierząt, twierdząc, że w sąsiedztwie znajduje się plac zabaw dla dzieci, co może powodować niewłaściwe w takim miejscu warunki sanitarne, ponadto resztki pożywienia mogą ściągać okoliczne psy, a te z kolei mogą być agresywne. Jednocześnie wójt proponuje inne lokalizacje dla dokarmiania kotów i wystosował nawet mapki z działkami ewidencyjnymi, na których może się ono odbywać – Dostrzegając intencje Pani działań oraz doceniając chęć niesienia pomocy, Urząd Gminy Kuryłówka proponuje w zamian inne lokalizacje możliwe do wykorzystania w celu dokarmiania kotów przedstawione na załączonych ortofotomapach – pisze wójt Tadeusz Halesiak.
Wójt zdaje się jednak nie zauważać, że przenoszenie kotów jest dla nich szkodliwe, a nawet niezgodne z ustawą – Kotów wolno żyjących się nie przenosi. Jest to niezgodne z przepisami. Koty przeniesione wrócą, co narazi ich na niebezpieczeństwo i zgodnie z ustawa mają być tam gdzie żyją i można im pomagać, ale nie przenosić. Te koty należy złapać i przekazać weterynarzowi do sterylizacji. My oferujemy wypożyczenie specjalnych klatek do tego przeznaczonych – mówi „Sztafecie” wiceprezes Fundacji „Kocia Wyspa” Katarzyna Borek, która za przykład podaje Stalową Wolę, gdzie dzięki środkom od samorządów udało się wysterylizować kilka stad kotów wolno żyjących, które nikomu nie przeszkadzają, a przede wszystkim nie rozmnażają się.
Właściwie tylko takiej pomocy oczekuje od gminy Kuryłówka dokarmiająca tamtejsze koty leżajszczanka – Zależy mi bardzo na sterylizacji tych kotów, ażeby uniknąć eskalacji problemu. W dokarmianiu radzę sobie, choć mam tylko świadczenie przedemerytalne – mówi leżajszczanka, która codziennie niezależnie od pogody, jeździ na rowerze do Kuryłówki, bo jak sama twierdzi, nie potrafi inaczej.
Nie wiadomo dlaczego gmina nie chce przychylić się do sterylizacji kotów, chociaż rozwiązałoby to wiele problemów. Ludzie nie są jednak obojętni – z całego powiatu dla kotów z Kuryłówki napłynęło już kilkaset puszek karmy.