W Koninie zakończyły się finały Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w boksie. Znakomicie w tej najważniejszej dla zawodników do lat 16 imprezie spisał się Beniamin Zarzeczny ze Stali Stalowa Wola Boxing Team. Wychowanek trenera Władysława Wydry wywalczył wicemistrzostwo Polski w kategorii wagowej do 50 kg.
Pięściarz Stali poprawił swój wynik sprzed roku, kiedy stanął na najniższym stopniu podium w finałowym turnieju OOM rozgrywanym w Pułtusku w wadze do 46 kg. Zarzeczny stoczył w Koninie cztery walki. W pierwszej nie dał szans Kamilowi Nowosadowi z Saco Gdynia, wygrywając głosami sędziów 5:0. Dwa dni później pokonał – także na punkty i także jednogłośnie – Filipa Lewandowskiego z Championa Włocławek i awansował do strefy medalowej.
W walce półfinałowej jego rywalem był Kacper Tokarz ze Skalnika Wiśniówka. On także niewiele miał do powiedzenia w konfrontacji ze świetnie przygotowanym, bardzo mądrze boksującym zawodnikiem ze Stalowej Woli. Werdykt sędziowski mógł być tylko taki sam jak w poprzednich walkach, czyli 5:0 dla Zarzecznego.
W finale czekał na Beniamina Jakub Dziwina z Berej Boxing Lublin, z który dzielił rok temu trzecie miejsce na podium wspomnianej już OOM w Pułtusku, a z którym to krzyżował już rękawice, wygrywając razy. Początek należał do zawodnika z Lublina. W drugiej rundzie przewagę miał Beniamin, zdaniem wielu obserwatorów także kolejna należała do niego, ale innego zdania byli sędziowie. Czterech z nich przyznało zwycięstwo bokserowi z Lublina, a jeden zawodnikowi Stali.
– Benek zrobił, co mógł, dał z siebie wszystko i nie tylko w mojej opinii, ale wielu, naprawdę wielu obserwatorów tej finałowej walki, jemu należało się zwycięstwo. Taktyka na Dziwinę, była taka sama jak ta w tych dwóch wcześniejszych zwycięskich dla Benka walkach z bokserem z Lublina, więc niczym nas nie zaskoczył – mówi trener Władysław Wydra. – Od jednego z doświadczonych trenerów, byłych bokserów usłyszałem już po walce, że dlatego jest taki niski poziom polskiego boksu, ponieważ sędziowie nie potrafią rzetelnie ocenić umiejętności poszczególnych zawodników, i krzywdzą lepszych.
Więcej w gazetowym wydaniu Sztafety